Wino na tapecie: Indián Nyár 2013
Kiedy próbuje się wina od Jánosa Bolyki – gwiazdy winiarskiej Egeru – nie można być chyba tak do końca obiektywnym. Najlepiej byłoby urządzić degustację w ciemno, ponieważ w przeciwnym razie, jesteśmy we władzy całej historii przedsięwzięcia Jánosa Bolyki, ogromnej popularności jego win, a nawet niezwykle ciekawych etykiet na butelkach. To wszystko nas uwodzi – brawurą, smakiem i kreatywnością. Bolyki to po prostu szereg pozytywnych skojarzeń.
A zaczęło się od tego, że pewnego dnia János Bolyki odziedziczył mieszkanie i auto, sprzedał je, następnie kupił (2003 r.) 11 ha winnic wokół starego kamieniołomu, stworzył fantastyczne piwnice i robi po prostu smaczne wina. I nawet dekada nie minęła, a już został na Węgrzech Winiarzem Roku 2010 i Przedsiębiorcą Roku. Niebywały człowiek – niezwykle rzutki wizjoner.
Znamy już jego zachwycające Egri Bikavér, złożone, pełne, pikantne – uwodzące, znamy Királyleánykę – pełną owocu, miękką i smaczną. A teraz mieliśmy zaszczyt spróbować tańszego, pozornie prostszego, Indián Nyár 2011. I, jak nazwa wskazuje – a znaczy dosłownie babie lato – jest to wino subtelne, ulotnie świeże, delikatnie aksamitne. Niesamowicie przyjemne po prostu. Jest to kupaż trzech szczepów: 60% portugiesera, 30% blauburgera i 10% kékfrankosa. Wino fermentowało najpierw przez 22 dni w zbiornikach ze stali nierdzewnej (przy zastosowaniu specjalnej metody maceracji, gdzie spuszczone wino wędruje z powrotem do tych samych zbiorników), a następnie przez 5 miesięcy dojrzewało w beczkach.
Ma piękny jasnorubinowy kolor, a w nosie ujmuje wiśniami, suszonymi śliwkami aż po czekoladową nutę, podbitą na koniec zapachem świeżo gotowanego kakao na mleku. Usta najpierw świeże, owocowe, leciutkie, następnie pokazują odrobinę pikanterii i nut korzennych. Rozkoszne, łatwe, a jednak nie płaskie, zadziorne! I znów Bolyki rządzi.